trz:
> Nie zgadzam się z postawą zaprezentowaną w
> filmie - należało po prostu nie wykonać
> polecenia... jedyne wytłumaczenie takiego czynu
> to obawa o los rodziny, ale jeśli nie było
> realnych podstaw do takiej obawy, to samobójstwo
> wydaje mi się złym rozwiązaniem... po prostu
> złym...
Abstrahujesz Jacku od tego, że dr Mikulski był aktywnym eugenikiem - pisał artykuły i książki, rozważał kogo i kiedy należy sterylizować. To samobójstwo to była również reakcja na to, że jego poglądy zbankrutowały w zetknięciu z "praktyką", jaką zaprezentowali jego idole naukowi - jest o tym mowa w filmie.
Mam do pewnego stopnia podobną historię w rodzinie - mój pradziadek był adwokatem, zapatrzonym w niemiecką palestrę. Zanim został deportowany do Serbii (w transporcie osobiście odprawionym przez Adolfa Eichmanna) był torturowany w katowni w zamku Borl, a przesłuchania nadzorował doktor prawa, jakich w tamtym czasie w SS było na pęczki. Pradziadek wprawdzie nie popełnił samobójstwa, ale jego wiara w "naród filozofów i poetów" została poważnie nadszarpnięta, a po wojnie nie chciał wrócić do zawodu adwokata.
m.b.