Kiedyś służyły za składy węgla lub jako szyby kopalniane, dziś ożywają na nowo. Zdewastowane budynki po likwidowanych zakładach stają się cenne w oczach inwestorów. Sosnowiec, Katowice, Bytom. Tam, gdzie kiedyś kwitł przemysł, dziś panuje rozrywka.
Jeszcze kilka lat temu składowano tu węgiel. Dzięki determinacji pasjonatów wspinaczki przeznaczona do likwidacji kotłownia Uniwersytetu Medycznego w Katowicach zyskała drugie życie. – Jeżeli będziemy to wszystko robić z głową i opanujemy umiejętności, które są pokazywane przez instruktorów, jest to sport stosunkowo bezpieczny – podkreśla Bartosz Bielawski, instruktor wspinaczki. Po instrukcje jak korzystać z upadających pozakładowych budynków na Śląsku sięga coraz więcej inwestorów. Jeszcze w latach 90-tych w tym miejscu pracowało kilka tysięcy osób. Substytut, który rodzi się na bazie pokopalnianych budynków w Sosnowcu ma być gotowy jeszcze w tym roku. – Jeśli chodzi o samą ścianę do wspinania, to może się na niej wspinać około stu osób jednocześnie. Natomiast obiekt to nie tylko ściana, dysponujemy również salą gimnastyczną – mówi Piotr Banasik, inwestor centrum wspinaczki w Sosnowcu.
Łącznie wspinać będzie się tu można na ściankach o powierzchni ponad tysiąca metrów kwadratowych. – Zostawiamy integralną część. Dominantę budynku stanowi szyb kopalniany, który troszeczkę odrealniamy chociażby w plastyce, ponieważ podświetlamy go kodem kolorystycznym – wyjaśnia Sławomir Drążkiewicz, projektant.
Nowe światło może paść na upadłą już Krystynę. Ten szyb w Bytomiu przejął już prywatny inwestor. On również ma wobec niej ambitne plany. – Mamy szanse wybudować tu jedną z najwyższych ścianek wspinaczkowych na świecie, na pewno najwyższą w Polsce. Wykorzystujemy tutaj wysokość wieży, a jest to imponujące 56 metrów – zachwala Małgorzata Magnor, Armada Development.
Powstać mają tu nie tylko ścianki do wspinaczki, ale pierwsza w kraju całoroczna ścianka do wspinaczki lodowej. Sił próbować będą tu mogli także amatorzy. Pomyślano też o transporcie na dół. Łącznie inwestycja ma pochłonąć 30 milionów złotych.
Śląsk takich pereł ma zdecydowanie więcej. Kłopot w tym, że jeśli ich wartości nie odkryje się w porę, na zawsze zostaną pomnikiem upadku.
źródło: www.tvs.pl