Czekałem na ten przewodnik dosyć długo, jak zresztą chyba wszyscy miłośnicy wspinania w okolicach Krakowa. Miłe lecz również zaskakujące jest to że to już trzeci przewodnik jaki od wiosny zagościł w mojej bibliotece wspinaczkowej. To dosyć szczególny rok, nie przypominam siebie by wcześniej pojawiały się tak często kolejne przewodniki.
Przygotowując się do tego tekstu chciałem zrobić recenzję porównawczą pomiędzy przewodnikiem jaki przygotował Rafał, Przemek i Tomek a dziełem Grześka. Jednak jak dostałem do rąk oba wydawnictwa to zrozumiałem jak bardzo krzywdzące było by to dla wszystkich. To są rozłączne zbory – jeden opisuje wybrane drogi na szerokim obszarze a drugi stara się być maksymalnie szczegółowy na węższym. Dlatego najpierw opisze swoje wrażenia dotyczące najnowszego przewodnika a potem zabiorę się za „Jurę Południową”.
W zakresie Garbu Tenczyńskiego i Bramy Krakowskiej nie było do tej pory czegoś co choćby częściowo starało się tak dokładnie zebrać i opisać wspinanie na tym terenie, co prawda wśród części wspinaczy krążyły fragmentaryczne opracowania ale nie były dostępne dla wszystkich.
Sam przewodnik na mniejsze rozmiary niż wspominana jura południowa. Musiano zastosować inny papier, bo różnica w ilości stron to tylko około 50 (ok 16%) a w grubości rzeczywistej około blisko 30%. Format przewodnika mnie osobiście odpowiada – mieści mi się w zarówno w małej kieszonce plecaka jak i w kieszeni torby na linę. Wątpliwości budzi tylko okładka – stosunkowo mało sztywna, jak dla mnie mogła by być odrobinę twardsza.
No ale okładka to tylko okładka ważne co jest w środku. A tu na szczęście jest całkiem dobrze.
Bardzo ucieszyłem się, że w odróżnieniu od innych przewodników tu podano sporo danych historycznych. Przecież takie informacje, jakie znajdujemy przy niektórych drogach (przykład: Super Nity – pierwsze prowadzenie 1986 A Marcisz, solo – 1995 R. Stachnik), są niezwykle cenne. Ilustrują rozwój wspinania, jak zmieniało się podejście do pokonywania trudności (jak choćby to że były czasy kiedy przejście drogi TR uznawano za rozwiązanie problemu). Dla mnie osobiście np. wielką frajdą było przeczytanie iż to co wcześniej było opisywane jako „Komin pokutników” na Dzikiej baszcie w tym przewodniku jest już nazwane „Kominem Gadomskiego” z podaniem roku 1912 jako daty pierwszego przejścia (droga obecnie ceniona jest na V). W takich momentach widać jak dużo pracy musieli autorzy włożyć by dotrzeć do ważnych historycznie informacji – mam wrażenie, że często korzystali z pomocy W. Wiśniewskiego jako źródła informacji archiwalnych.
Od dawna nie widziałem przewodnika w którym wrysowano by drogi pokonane tylko na wędkę, a w tym nie brakuje tych informacji co również należy podkreślić i docenić. Takie przejścia mimo iż obecnie nie są traktowane jako otwarcie drogi nieźle ilustrują rozwój wspinania i poszczególnych rejonów.
W przewodniku jest bardzo dużo zdjęć, to niestety według mnie zły kierunek który obierają teraz wszyscy autorzy przewodników. Ja rozumiem wplecenie fotografii by podnieść walory informacyjne, pokazać jakąś ciekawą formację itp. ale przewodnik powinien być źródłem informacji a nie albumem. Nie kupuję przewodnika po by oglądać jak ktoś coś prowadzi (co zresztą może czasem zepsuć OSa). Dodatkowo podnosi to wagę, rozmiar i cenę wydawnictwa.
Na olbrzymią pochwałę za to zasługują rysunki – to zapewne robota Tomka Ślusarczyka – ta sama kreska co w jego przewodniku po ostańcach. Choć przy kilku odniosłem wrażenie że do rysowania dorwał się ktoś inny, na szczęście niezbyt często. Czytając nie miałem wątpliwości patrząc na nie którędy idzie droga, gdzie są rozlokowane wpinki itp.. W tym zakresie to na pewno dobrze wykonana praca i wzór do naśladowania.
Drugim wielkim plusem przewodnika jest to, że nie wartościuje przejść na lepsze i gorsze – opisuje wszystkie kombinacje, ograniczone przystawki itp. wybryki wspinaczkowe. To bardzo ważne szczególnie w rejonach takich jak Zakrzówek – traktowanych od dawna jako poligon doświadczalny i miejsce treningów. Proste porównanie, wcześniej opublikowany przewodnik opisuje na Freneyu 14 dróg i trzy wybrane kombinacje (licząc drogi kończące się w stanach od Kantu Freneya po te mające koniec w stanie od Amerykańskiej rysy) a recenzowany ma tam opisane 23 linie i wspomnianą jedną historyczną (Tylko dla nie palących – choć tu brak podanego autora). Przy czym nie jest to spowodowane „bumem” eksploracyjnym. Mogę jednak dodać iż brakuje tam jeszcze jednej drogi – oryginalnego przebiegu „Zacięcia Freney’a” – tak jak było prowadzone po raz pierwszy przez Andrzeja Marcisza.
Z drugiej strony i w tym przewodniku są małe pominięcia. Patrząc na przykład, na taką Szarą ściankę, w miejscu gdzie wrysowane są drogi nr 10 i 11 wedle moich informacji w latach 1992-93 prowadzone były drogi „Szalony Johny” (Wiktor Drzymała) oraz wcześniej jeszcze Star Naked (niestety nie pamiętam kto, po głowie kołata mi się nazwisko Hodorowicz ale nie mam w tym zakresie pewności), a przewodnik podaje inne nazwy i tylko przejścia TR
Z innych uwag krytycznych jakie mogę dać to np. brak dróg na skale Winnica w Tyńcu zlokalizowanych na lewo do drogi Kapliczka przyjacielu (dwie drogi bez nazwy – prowadzone w okolicy 1995-96 oraz droga „Jachu pies” także z tego okresu) oraz pominięcie dwóch starych dróg na filarku pomiędzy drogami Jęczydusza i Komin winnicy (te drogi to Sex i Psy wojny). W tak dokładnym przewodniku jak opisywany można też było wygospodarować kilka linijek na informację iż w miejscu gdzie obecnie są drogi „Stefana” przed obrywem były linie pokonane wcześniej. Fajnie by było gdyby takie historyczne smaczki nie szły w zapomnienie.
Osobną sprawa są wyceny – jestem zaskoczony dosyć mocno, ale i pozytywnie, iż rozbieżności z tym co sam wiedziałem a tym co jest w przewodniku są stosunkowo niewielkie i co ważne mają miejsce w obie strony, to znaczy są drogi ocenione niżej jak i wyżej. Wskazuje to na statystyczne różnice w odczuwaniu trudności a nie jakąś manierę. Co prawda widać wpływ jednego z autorów na wyceny w rejonach w których działał (mowa oczywiście o Przemku) ale nie są to poza kilkoma wyjątkami jakieś dramatyczne zmiany. Tu mała uwaga osobista, droga w Nielepicach o nazwie „Szkoła tradowa” w przewodniku została wyceniona na V+ a nasza autorska wycena (Michała jak i moja) zweryfikowana przez Biedrunia brzmiała VI+, jeśli więc będzie trudniej niż V+ to nie nasza wina :)
Podsumowując:
Co jest największym plusem przewodnika?
Dokładność w podawaniu danych historycznych oraz próba dotarcia do jak największej liczby dróg.
Co jest słabego?
Zbyt rozbudowana część ozdobnikowa niepotrzebnie zwiększająca objętość wydawnictwa.
Czy kupić?
Tak, to pozycja którą trzeba mieć w bibliotece.
Moja subiektywna ocena (w skali od 1 do 10) to 8.
Jakub Barbasz (Qbab)